Theme by Kran

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą szkoła. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą szkoła. Pokaż wszystkie posty

2/03/2019

Oblicz odległość Ziemi od Plutona

Za cztery godziny będzie 4 luty, dzień moich dwudziestych urodzin, kolejny szkolny poniedziałek. Tak, mam dwadzieścia lat i chodzę do szkoły – to w końcu technikum, więc zostały mi trzy miesiące męczarni, nim wszyscy dadzą mi święty spokój.
            Siedziałam tak sobie i myślałam, że w sumie nie mam aż tak „źle” w tym swoim półświatku. Musiałam tylko wrócić wcześniej z miłego, babskiego wieczoru, ponieważ czeka mnie jutro kartkówka z geografii, której nawet nie zdaję na maturze. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że warto jest wiedzieć, gdzie mamy morze, a gdzie góry, ale na jaką cholerę potrzebna mi informacja, że najbardziej wysunięty na północ kraniec polski ma 54*50’N? Zaśmieca mi to pamięć, kiedy powinnam ją zachować na coś bardziej potrzebnego w życiu, jak na przykład – przepis na jakieś super popisowe, szybkie danie. Gości będę przyjmować w życiu częściej, niż liczyć odległość na podstawie równoleżników.
            Szkoła ssie. Wyssała już ze mnie wszelką kreatywność. Odkąd poszłam do szkoły średniej, dosłownie nic mi się nie chce. Nie skończyłam żadnego opowiadania, przestałam myśleć o zdjęciach i w sumie wszystko mi jedno. Wolę poleżeć i bez użycia mózgu pooglądać biżuterię na aliexpress czy tam inne pierdółki, niż wziąć laptop, a przecież leży tak daleko, włączyć go i zacząć coś pisać. Kosztuje mnie to zbyt dużo wysiłku.
            To, że teraz trzymam go na kolanach, jest jakimś pieprzonym cudem, bo normalnie rzuciłabym pomysł na tę notkę w pizdu.
            Trzymam się jednak nadziei, że to jeszcze trzy miesiące, jak tonący brzytwy. Wiecie, został mi tydzień szkoły i mam ferie. Udało mi się znaleźć na połowę czasu wolnego pracę – good for me, będę mogła kupić sobie coś ładnego. Ale jednocześnie mam gdzieś z tyłu głowy, że muszę rozwiązać pięć pieprzonych arkuszy maturalnych, bo mam z nich po feriach sprawdzian. Gdzie nienawidzę matmy bardziej niż geografii. Będę rozwiązywać zadania między jednym a drugim klientem, hehe.
            Męczy mnie jednak ta myśl, że muszę być dobra ze wszystkiego, bo inaczej czegoś nie znad. Kurde, nawet Einstein mówił, by nie oceniać ryby pod względem jej umiejętności wspinania się na drzewo. Mam bardzo dobre wyniki z polskiego i języków obcych, ale nikt nie bierze tego pod uwagę, bo m u s z ę z d a ć m a t u r ę z m a t e m a t y k i. Mam dosyć ciągłego mówienia – to wam się przyda do matury, to musicie umieć, to musicie zapamiętać.
            Są wśród rocznika maturalnego osoby, które należą do tych ambitnych i chwała im za to. Ale one i tak przygotowują się na własną rękę – kupują repetytoria, słowniki, rozwiązują zadania. Kolejna gadka o maturze w czasie lekcji wcale im nie pomaga.
            A ja nie jestem ambitna i tylko się męczę. Mogłabym mieć to wszystko gdzieś, ale kurde, nie lubię być nisko oceniana przez swoje podejście w tylu – #wszystkomijedno.
            Przestańcie robić z tej pieprzonej matury najważniejszych dni w życiu młodego człowieka, bo mu się ta cholerna wiedza nigdy do niczego nie przyda. Żaden z nas nie użyje wzoru na deltę w ciągu trzydziestu lat od skończenia studiów, a może nawet i do usranej śmierci. Po maturze już nigdy nie będę musiała opisać uczuć podmiotu lirycznego, po prostu przeczytam fajny wiersz, bo będzie spoko. Zapomnę o Panu Tadeuszu, Krzyżakach czy Konradzie z Dziadów, zamienię ich z powrotem na Jace’a z Darów Anioła czy Jug’a z Riverdale. Dobrze, że znam się na zegarku, bo nie będę musiała wyliczać czasu słonecznego.
            A, no i najważniejsze.
            Dziesięć lat temu Ania miała czterdzieści lat, a jej siostra 2+5x, dzisiaj Ania ma pięćdziesiąt lat, oblicz odległość Ziemi od Plutona.


Koniec narzekajek, do przeczytania za 50lat^-2.

8/08/2018

BTS #1 || Mieszkanie w internacie

Cześć i czołem!
Z racji tego, żer rozpoczął się niedawno sierpień, a wrzesień zbliża się wielkimi krokami, postanowiłam opowiedzieć trochę o moim szkolnym życiu, tak z racji Back to School 2018.

Jestem uczennicą technikum ekonomicznego, jestem na profilu technik ekonomista. Naukę rozpoczęłam w 2015 roku, w roku 2019 ją skończę, co oznacza, że we wrześniu rozpoczynam czwartą i ostatnią klasę szkoły średniej.
Fajnie było oglądać snapy ze studniówek i zakończeń roku moich znajomych z rocznika, którzy poszli do liceów. Cieszyłam się, że został mi mimo wszystko jeszcze jeden spokojny rok nauki w miejscu, które znam.
Od pierwszej klasy mieszkam w internacie - pierwsze dwa lata spędzałam tam całe tygodnie, przyjeżdżałam w niedzielę w wieczorem i wyjeżdżałam w piątek. Od klasy trzeciej troszkę się u mnie pozmieniało - odkąd mój chłopak dojeżdża samochodem, większą część tygodnia spędzam u niego i razem z nim rano przyjeżdżam do szkoły. Co nie zmienia faktu, że przed ważniejszymi sprawdzianami zostaję w internacie, aby mieć święty spokój i móc się trochę pouczyć.
Kiedy dojeżdżam z chłopakiem, mamy okazję zobaczyć jesienne i zimowe wschody słońca.

Jak wygląda poranek w internacie?

Pobudka jest o 7:00, ale na piętrze dziewczyn mało kto wstaje o tej porze, więc kiedy wychowawca przychodzi z zamiarem obudzenia nas, ja już dawno jestem ubrana. C:
Zwykle budzę się o godzinie 6:48. Zapytacie: co to za dziwna godzina? Lubię niestandardowe budziki. ^^ Zbieram pastę, szczoteczkę oraz żel do mycia twarzy, po czym dreptał do znajdującej się w drugim końcu korytarza łazienki. Moja poranna toaleta zwykle trwa do godziny 7, czyli całe dziesięć minut. Wracam do pokoju, ubieram się, robię szybki makijaż, pakuję picie, sprawdzam, czy aby na pewno niczego nie zapomniałam.
Z pokoju wychodzę o 7:20. Dlaczego tak wcześnie, skoro szkołę mam trzy minuty od internatu? Ponieważ mój chłopak jest pod szkołą o 7:35, a ja muszę jeszcze zdążyć zjeść śniadanie.
Stołówka nie znajduje się w budynku internatu - jest jakieś dwadzieścia metrów dalej. Na śniadanie można teoretycznie przyjść do 7:45, ale jak się spóźnisz, to nikt cię nie wygoni. Zjadam śniadanie i idę do szkoły.
Te dwadzieścia minut przed pierwszym dzwonkiem, które mogę spędzić z ukochaną osobą, bardzo mnie podnosi na duchu. Zwłaszcza, gdy pada pytanie: "to co, przyjeżdżasz dzisiaj?"

Fotele na pierwszy piętrze mojej szkoły.

A co po południu?
Lekcje kończę różnie - raz o 14:20, innym razem o 15:10, a gdy zostaję na zajęciach Koła Teatralnego, to wracam o godzinie 17, czasami jeszcze później. Obiady wydawane są do 15:30, ale jeżeli poinformujesz panie kucharki o tym, że możesz nie zdążyć, zostawią obiad wychowawcom. C:
Nauka własna zaczyna się o 16:30, trwa dwie godziny, później jest kolacja. Wychodzić możemy od 19 do 21, ale osobiście rzadko kiedy korzystam z tego przywileju, najczęściej kiedy chce mi się coś słodkiego lub kończy mi się picie i muszę iść do sklepu.

Fragment książki do Rachunkowości.

Spać chodzę różnie, najczęściej po 23.

A co robi się podczas nauki własnej?
Teoretycznie powinno się uczyć, ale dla nas to czas na herbatę i pogadanie o głupotach, odrobienie wspólnie pracy domowej. Życie w internacie nie jest takie złe, jak się dobrze żyje z ludźmi dookoła. Mimo że jestem tam rzadko, to wciąż miło mi chodzić na kolację z tymi ludźmi. ^^
Nie ma to jak herbatka! Dodatkowo, kiedy jest (B)liska. C:

Czy któreś z was mieszka lub mieszkało kiedyś w internacie? Podzielcie się wrażeniami. C: