Theme by Kran

11/03/2018

Paletka cieni z Aliexpress

Na początku chciałabym wspomnieć o tym, że na ali znaleźć można mnóstwo podróbek palet znanych marek. Sama nie szukam podróbek, bo nie interesuje mnie ich kupno.
Tak samo było i w tym przypadku. Paletkę znalazłam w sklepie, w którym znalazłam cudowny kolor pomadki. Słodkie opakowanie przemówiło do mnie swoim cukierkowym głosikiem.
Wrzuciłam ją do koszyka z kilkoma innymi rzeczami i tak sobie do mnie szła.
Aż mnie wzięło i wpisałam nazwę w youtube. Play color eyes. I okazało się, że paletka, którą zamówiłam, to podróbka paletki z Etude House, która oryginalnie kosztuje ponad 100 złotych na polskim allegro.

Nie wiedziałam, że zamówiłam podróbkę. Dlatego też nie traktuję tej paletki jak podróbki, nikomu nie mówię, że mam PODRÓBKĘ ETUDE HOUSE, tylko gdy ktoś pyta, jakie cienie mam na powiekach, odpowiadam - paletka zamówiona z aliexpress. 

Chcę jednak podzielić się opinią o tej paletce ze względu na to, ze być może komuś się ona spodoba i będzie ją traktował tak, jak ja - jako fajną, małą paletkę do szybkich makijaży.


Paletkę zamówiłam pod koniec sierpnia, przyszła do mnie 10 października. Raz została zgubiona na poczcie, ale kontakt ze sprzedawcą był bardzo dobry i wysłał ją drugi raz przesyłką rejestrowaną. 

Zapłaciłam: 10,65
Link: 
 https://s.click.aliexpress.com/e/cEIWrls5

Paletka jest fajna. Lubię nią robić szybkie, lekkie makijaże oka. Zwykle korzystam z koloru trzeciego i czwartego od lewej. Pigment mają w porządku, nie da zrobić sobie nimi krzywdy czy brzydkich plam. Na moich tłustych powiekach na korektorze trzymają się naprawdę długo.  




Mnie się podoba i zapewne zamówiłabym ją drugi raz, nawet wiedząc, że jest to podróbka. C: 

10/06/2018

Recenzja paletek cieni na każdą kieszeń

Hej, wszystkim!

Od niedawna zaczęłam zbierać paletki cieni i uczyć się robić makijaże oka, które będą czymś więcej niż jednym cieniem nałożonym palcem na twarz. Robienie makijażu zaczęło sprawiać mi nie lada przyjemność.

Niestety, jestem biednym "studentem", a raczej kimś w gorszej sytuacji, bo wciąż uczę się w szkole średniej, więc nie mogę pozwolić sobie na kupno palety za sto czy dwieście złotych. Dlatego też szukam tańszych alternatyw, które pozwolą mi uczyć się posługiwania pędzlami do makijażu. Proszenie mamy o podwyższenie kieszonkowego, bo "mamo, ja chcę nową paletkę", też nie leży w mojej naturze.

Tak więc przeszukałam allegro i znalazłam firmę Rainbow Eyes. Poszperałam trochę w necie, szukając jakichś opinii. Natrafiłam na kilka filmów na youtubie, niektóre recenzje były pozytywne, inne już mniej. Postanowiłam spróbować na własnej skórze, czy te produkty nadadzą się do czegokolwiek, czy raczej będą leżeć i się kurzyć.

Postanowiłam też poszerzyć liczbę recenzji tych paletek w internecie, dlatego też dzisiaj powstaje ten wpis.

Zacznijmy od małej paletki z kolorowymi cieniami:


Rainbow Eyes paleta 21 cieni do powiek
Cena: 4, 50

W paletce znajduje się dwadzieścia jeden matowych cieni w różnych odcieniach - beżach, brązach, zieleniach, błękitach, fioletach, brązach. Znajdziemy tu również biel, szarość i czerń, czyli dla każdego coś fajnego. 


Paletka jest niewielka. Opakowanie wykonano z fajnego, dość grubego i ciężkiego plastiku, więc czujemy ją, gdy znajduje się w naszych łapkach. Cienie są głęboko osadzone, więc nie powinny brudzić lusterka, na którym naklejona została folia ochronna. Myślę, że wygląda całkiem przyzwoicie.


Dzieki temu, że paletka ma tak szeroki zakres kolorystyczny, można nią wyczarować całkiem fajne makijaże zarówno do pracy, szkoły, jak i na karnawał. Poza tym, otwarta sama w sobie wygląda cudownie, więc może być niedrogim dodatkiem do instagramowych zdjęć kosmetycznych. C:


Tutaj kilka swatchy - kolor żółty wychodzi w tym zestawieniu najgorzej, ale myślę, że gdyby nałożyć go na mokro, to byłby równie ładny co reszta.




Rainbow Eyes paleta 44 cieni do powiek
Cena: 49,90

W paletce znajdują się 44 cienie do powiek, z czego 12 mają konsystencję masełkową, taką odrobinę pomadkową, mokrą. Nie wiem jeszcze, jak powinno się takich cieni w "kremie" używać, ale myślę, że przyjdzie czas i znajdę dla nich zastosowanie. c:


Paleta zrobiona została na wzór etui do np. tabletu lub, jak pisze producent, iPada. Górę można wyginać, co umożliwia nam albo ustawienie lusterka do twarzy, albo postawienie palety praktycznie pionowo, co czasem ułatwia nabieranie cieni.


W palecie tej przeważają kolory perłowe, drobinkowe, ale znajdzie się również kilka fajnych matów, które mogą być fajną bazą dla cieni błyszczących. 

Podoba mi się jej stonowana kolorystyka oraz te masełkowe odcienie różu. Uważam, że to naprawdę fajne kolory do dziennych, lekko błyszczących makijaży.


Kolory z tej palety są znacznie fajniej napigmentowane, ładnie się rozprowadzają i myślę, że nawet ktoś niedoświadczony da sobie z nimi radę.

Za obie palety z przesyłką zapłaciłam około 24 złotych więc jak za taką cenę - jest moc. Ktoś powie, że za 20 złotych mam już paletkę cieni z Lovely lub dwa pojedyncze cienie z różnych firm. Owszem, ale w tym momencie staram się zebrać dużą ilość kolorów, aby móc bawić się nimi na powiece. 

Wykonałam makijaż oka tymi dwiema paletkami, więc: uwaga, teraz będzie kilka zdjęć mojej twarzy, może być ciężko! ^^

Użyłam korektora jako bazy, brązowego, matowego cienia z dużej palety, różu i fioletu z małej paletki.



Pierwszy raz w życiu miałam na oku coś tak ekstrawaganckiego i kolorowego! Zwykle ograniczam się do brązów, jak nałożę trochę rudości to w ogóle jest szok i niedowierzanie, a tutaj poszłam w takie dość odważne kolory! Kto by się czegoś takiego po mnie, szarej myszce, spodziewał.
Myślę, że jak na kogoś, kto makijażem oka interesuje się od miesiąca, wyszło mimo wszystko bardzo fajnie.


Niewiele pewnie na tym zdjęciu widać, ale mniej więcej tak prezentowała się moja twarz z tym różo-fioletem na powiekach. Poza tym sam selfiaczek jest w sobie całkiem ładny.

Zaskoczeniem jest dla mnie trwałość tych cieni. Nałożyłam je około godziny dziesiątej, więc miałam przed sobą całkiem intensywną sobotę. Mamusine paznokcie, wyjazd na miasto, gdzie zaliczyłam myjnię samochodową pełną pary, wilgoci i przede wszystkim wody. Po powrocie czekało mnie sprzątanie domu i gotowanie, więc to nie tak, że przez cały dzień nie dotykałam twarzy.

Cienie po 10 godzinach wyglądały tak:

Nie wiem, czy dobrze widać przez światło, ale dosłownie nic się z nimi nie stało - nie zrolowały się, nie wytarły, nie osypały, nie weszły w moje dwa nieszczęsne załamania. 

Moja ocena tych produktów? Są bardzo dobre dla początkujących, fajnie się blendują, nakładają na powiekę i nie robią plam dzięki temu, że nie mają aż tak powalającej na kolana pigmentacji. Myślę też, że ktoś bardziej doświadczony, wyciągnąłby z nich znacznie więcej i stworzył coś cudownego.

Ode mnie to tyle! Mam nadzieję, że przeczytamy się wkrótce. C:

8/08/2018

BTS #1 || Mieszkanie w internacie

Cześć i czołem!
Z racji tego, żer rozpoczął się niedawno sierpień, a wrzesień zbliża się wielkimi krokami, postanowiłam opowiedzieć trochę o moim szkolnym życiu, tak z racji Back to School 2018.

Jestem uczennicą technikum ekonomicznego, jestem na profilu technik ekonomista. Naukę rozpoczęłam w 2015 roku, w roku 2019 ją skończę, co oznacza, że we wrześniu rozpoczynam czwartą i ostatnią klasę szkoły średniej.
Fajnie było oglądać snapy ze studniówek i zakończeń roku moich znajomych z rocznika, którzy poszli do liceów. Cieszyłam się, że został mi mimo wszystko jeszcze jeden spokojny rok nauki w miejscu, które znam.
Od pierwszej klasy mieszkam w internacie - pierwsze dwa lata spędzałam tam całe tygodnie, przyjeżdżałam w niedzielę w wieczorem i wyjeżdżałam w piątek. Od klasy trzeciej troszkę się u mnie pozmieniało - odkąd mój chłopak dojeżdża samochodem, większą część tygodnia spędzam u niego i razem z nim rano przyjeżdżam do szkoły. Co nie zmienia faktu, że przed ważniejszymi sprawdzianami zostaję w internacie, aby mieć święty spokój i móc się trochę pouczyć.
Kiedy dojeżdżam z chłopakiem, mamy okazję zobaczyć jesienne i zimowe wschody słońca.

Jak wygląda poranek w internacie?

Pobudka jest o 7:00, ale na piętrze dziewczyn mało kto wstaje o tej porze, więc kiedy wychowawca przychodzi z zamiarem obudzenia nas, ja już dawno jestem ubrana. C:
Zwykle budzę się o godzinie 6:48. Zapytacie: co to za dziwna godzina? Lubię niestandardowe budziki. ^^ Zbieram pastę, szczoteczkę oraz żel do mycia twarzy, po czym dreptał do znajdującej się w drugim końcu korytarza łazienki. Moja poranna toaleta zwykle trwa do godziny 7, czyli całe dziesięć minut. Wracam do pokoju, ubieram się, robię szybki makijaż, pakuję picie, sprawdzam, czy aby na pewno niczego nie zapomniałam.
Z pokoju wychodzę o 7:20. Dlaczego tak wcześnie, skoro szkołę mam trzy minuty od internatu? Ponieważ mój chłopak jest pod szkołą o 7:35, a ja muszę jeszcze zdążyć zjeść śniadanie.
Stołówka nie znajduje się w budynku internatu - jest jakieś dwadzieścia metrów dalej. Na śniadanie można teoretycznie przyjść do 7:45, ale jak się spóźnisz, to nikt cię nie wygoni. Zjadam śniadanie i idę do szkoły.
Te dwadzieścia minut przed pierwszym dzwonkiem, które mogę spędzić z ukochaną osobą, bardzo mnie podnosi na duchu. Zwłaszcza, gdy pada pytanie: "to co, przyjeżdżasz dzisiaj?"

Fotele na pierwszy piętrze mojej szkoły.

A co po południu?
Lekcje kończę różnie - raz o 14:20, innym razem o 15:10, a gdy zostaję na zajęciach Koła Teatralnego, to wracam o godzinie 17, czasami jeszcze później. Obiady wydawane są do 15:30, ale jeżeli poinformujesz panie kucharki o tym, że możesz nie zdążyć, zostawią obiad wychowawcom. C:
Nauka własna zaczyna się o 16:30, trwa dwie godziny, później jest kolacja. Wychodzić możemy od 19 do 21, ale osobiście rzadko kiedy korzystam z tego przywileju, najczęściej kiedy chce mi się coś słodkiego lub kończy mi się picie i muszę iść do sklepu.

Fragment książki do Rachunkowości.

Spać chodzę różnie, najczęściej po 23.

A co robi się podczas nauki własnej?
Teoretycznie powinno się uczyć, ale dla nas to czas na herbatę i pogadanie o głupotach, odrobienie wspólnie pracy domowej. Życie w internacie nie jest takie złe, jak się dobrze żyje z ludźmi dookoła. Mimo że jestem tam rzadko, to wciąż miło mi chodzić na kolację z tymi ludźmi. ^^
Nie ma to jak herbatka! Dodatkowo, kiedy jest (B)liska. C:

Czy któreś z was mieszka lub mieszkało kiedyś w internacie? Podzielcie się wrażeniami. C:

7/11/2018

Recenzja Lakierów Hybrydowych Sexy Mix z Aliexpress



Nie pamiętam, kiedy dokładnie przyszły do mnie lakiery, ale było to mniej więcej na początku maja, więc czas oczekiwania uznaję za krótki. C:

Sama mogłam wybrać sobie kolorki, więc brałam takie, których nie miałam w swojej kolekcji.
Lakiery opisuję od lewej strony. 



Dwa pierwsze wzorniki to brokatowy lakier z lekkim fioletem o numerze 4104. Ma w sobie mnóstwo sporych drobinek – kółeczek, ale również i gwiazdek, które w słońcu okazały się prawdziwym holo! Lakier nie wygląda zbyt ładnie na mlecznym tipsie, ale na czarnym podkładzie to zupełnie co innego – u mnie na jednej warstwie genialnego GDCOCO 819.
Uważam ten lakier za najlepszy wybór, jaki mogłam podjąć, podczas wyboru kolorów. C:
Link do aukcji: http://tiny.pl/g6x55

Kolejny to bardzo ładny fiolet o numerku 1258. Na wzorniku dwie warstwy, jednak malowałam nim już paznokcie i potrzebował trzech bardzo cieniutkich. Kolor bardzo ładny, choć jest zupełnie inny od tego pokazywanego w sklepie. Muszę przyznać, że odrobinkę się zawiodłam, ale tylko troszeczkę. Kolor wciąż bardzo mi się podoba. C:
Link do aukcji: http://tiny.pl/g6x5j

Dalej mamy cudowny, jaśniutki, pastelowy fiolecik o numerze 1255. Uważam ten kolor za idealny zamiennik Neonail Thistle 3212-1. Na dole  porównanie obu tych kolorów. Są identyczne! Dwie warstwy w obu przypadkach wystarczyły, aby pokryć wzornik, choć w przypadku NN widziałam delikatne prześwity, dlatego dostał trzy. Bardzo ładny, delikatny lakier.
Link do aukcji: http://tiny.pl/g6x5j



Brokat o numerku 1864 to zwyczajny, brokatowy lakier, który w przypadku użycia go gąbeczką lub trzech-czterech warstwach pokryłby wzornik bardzo ładnie. Ma srebrne oraz czerwone drobinki.
Link do aukcji: http://tiny.pl/g6x58

Z daleka na zdjęciu tego nie widać, ale 3741 to lakier, którego nie znajdziecie w najsławniejszych polskich markach. Wiem, że coś w tym stylu posiada jedna firma, ale nie pamiętam jej nazwy. Ja nazywam go „zamszowym”. To lakier w jasnym, lekko kawowym kolorze z ciemniejszymi cząsteczkami? Nie wiem, jak powinnam dokładnie go opisać. Jego konsystencja jest lekko glutowata, ale dwie warstwy spokojnie wystarczają do idealnego pokrycia zarówno wzornika, jak i paznokci.
Link do aukcji: http://tiny.pl/g6x53

Czerwony 1419 to mój lekki zawód, ale mimo wszystko jest ładną czerwienią. Wygląda inaczej niż na aukcji, oczekiwałam odrobinę głębszej czerwieni, ale oddałam go teściowej. C: Bardzo ładnie wygląda  z Cat Eye z tej samej firmy. C:
Link do aukcji: http://tiny.pl/g6x1m

Niebieski 1247 to mój największy zawód. Na stronie wygląda na cudny, ale jest półtransparentny, więc dobre krycie uzyskamy po trzech lub czterech warstwach. Na mlecznym wzorniku potrzebowałam trzech, na paznokciach pewnie potrzebowałby czterech. Mimo to uważam go za bardzo ładny kolor, choć pożerający odrobinę czasu.
Link do aukcji: http://tiny.pl/g6x5j

Ha… Cóż ja mogę powiedzieć o 1467? Ten kolor jest zupełnie inny od tego, który chciałam. Chciałam taką lekko zgniłą zieleń, a dostałam kolor o ton ciemniejszy od Feeling Mint od NN
. Oprócz innego koloru nie mam mu nic do zarzucenia – kryje po jednej warstwie, nie rozlewa się na skórki. Ma też – według mnie – lepszy pędzelek od NN. Mogłabym powiedzieć, że to całkiem fajny prawie-zamiennik koloru ze znanej firmy.
Link do aukcji: http://tiny.pl/g6x1p


Tak naprawdę SM (ten po lewej) jest jaśniejszy.

I w końcu moja miłość tego zamówienia! Neonowy, cudowny 1474, któremu oddaję całe swoje serce. Na mlecznym wzorniku trzy warstwy, myślę że na paznokciach trzeba byłoby dać biały podkład lub jedną dodatkową warstwę. Zdjęcia nie oddają prawdziwie tego koloru. To piękna, neonowa limonka, wpada delikatnie w zieleń. Miałam go już na paznokciach i uważam za strzał w dziesiątkę.
Link do aukcji: http://tiny.pl/g6x58










Aaaah, ta recenzja jest tak długa! Mam nadzieję, że udało komuś dotrwać do końca. Ogólnie całym serduszkiem polecam te lakiery, bo przyjemnie się nimi maluje, mają dobre krycie i ładnie się poziomują. Trzeba co prawda uważać na kolory, ale myślę, że wystarczy przejrzenie feedbacków. C:

3/18/2018

Hybrydowe podsumowanie

Dawno mnie tu nie było, bo aż od stycznia. W ogóle moja samodyscyplina dotycząca tego miejsca - mojego małego zbiorowiska wszystkiego, praktycznie nie istnieje. Teoretycznie mogłabym pisać post co tydzień albo co dwa, z każdym zrobionym zdjęciem lub paznokciami, ale mam przeświadczenie, że skoro nikt tego nie czyta, to nie ma w tym sensu. Z drugiej strony - nikt nie czyta, bo nie ma czego czytać. Moja logika. C":

Dzisiaj chciałabym wam pokazać moje hybrydowe podsumowanie. Być może od tego postu zacznę systematycznie coś wrzucać - przyszła wiosna, być może koleżanki będą chciały paznokcie, jak śnieg się roztopi - pojawią się wiosenne kwiaty. Święta i króliczkowo-kurczaczkowy szał.

Dwa posty wcześniej, dokładnie w grudniu, pokazałam wam swoje pierwsze pazurki - takie zielone z nieudaną próbą nałożenia brokatu.

Tak wyglądały moje kolejne pazurki.


Pisząc ten post, nie mam przy sobie wzornika, aczkolwiek ten fiolet to neonail, a róż-pomarańcz (nie wiem, jak powinnam określić ten kolor) to GD COCO nr 812.

Paznokcie zimowe, bo robione po nowym roku. Sweterek z matowym topem - moje pierwsze zdobienie na własnych paznokciach. Widziałam trochę progress w tym, jak wyglądając, choć pozalewałam trochę skórki. ^^"

Następne były czarno-bordowe, ale nie nosiłam ich długo, ponieważ złamał mi się paznokieć i szybko je zdjęłam.

Skróciłam wtedy wszystkie swoje paznokcie i pomalowałam na jednolity kolor.

Moje króciaczki. Lubię krótkie paznokcie, chociaż znacznie ciężej je pomalować niż długie. Trzeba uważać, żeby nie pozalewać wszystkiego wokół lakierem. Ale jakoś dałam radę. Takie "zwykłe pazurki są równie estetycznie co długaśne migdałki, przynajmniej moim zdaniem. No i znacznie wygodniejsze w codziennym użytkowaniu. ^^
Kolor: GD COCO 827


Tak wyglądały z tygodniowym odrostem. Zdjęcie ciemne, ale widać różnicę. c: Powolutku sobie rosły.

Kolejnym moim wyczynem były miętowo-czarne pazurki z kropeczkami. Robiłam je w okresie tłustego czwartku, czyli miałam wtedy ferie.


Zobaczyłam podobne zdobienie na pintereście i postanowiłam wykorzystać swój nowy lakier - ta mięta to Neonail - Feeling Mint. Uważam, że to jedne z najładniejszych paznokci, jakie zrobiłam.

A tutaj cudowne zdjęcie tych pazurków z pączusiem tłustoczwartkowym.


Po miętowym szale przyszła moja paczuszka z allegro z akrylem. Postanowiłam więc spróbować swoich sił w przedłużaniu paznokci bazą hybrydową i proszkiem akrylowym. Ostrzegam, to jedne z najbrzydszych paznokci, jakie zrobiłam.


Pudrowy róż - Loli nr 110, ciemny róż - Silcare Flexy 11.
Są dość krzywe, ale to było moje pierwsze piłowanie na taką skalę. No i po raz pierwszy moje paznokcie na kciukach miały podobną długość. Robiłam je ok. 5 godzin wraz z hybrydą. Paznokieć po paznokciu. Uch, nigdy więcej.


Tak paznokcie wyglądały po tygodniu. Nosiłam je w sumie dwa, bo tyle noszę każde swoje paznokcie.

Moimi paznokciami sprzed dwóch tygodni były pierwsze, nieudane marmurki. Stwierdziłam jednak, że nie ma się czym przejmować, bo człowiek uczy się na błędach. C:


GD COCO nr 815 i 819.

Uważam je za dość ładne, aczkolwiek ten nudziakowy odcień jest okropny do utwardzania. Na jednym z paznokci mimo dwóch minut w uv 36w wciąż nie był dobrze utwardzony i po dwóch tygodniach (całe szczęście, że w piątek) zrobiło mi się to:


Odprysła nie tylko pierwsza warstwa lakieru, ale i druga, wraz z akrylem spod spodu.

A tak wyglądały wszystkie moje pazurki po dwóch tygodniach. Taaak bardzo nie chciało mi się robić nowych, że pewnie gdyby nie ten odprysk, zostawiłabym je jeszcze na tydzień.


A teraz moje aktualne pazurki.


Myślę, że zdjęcie całkiem dobrze odzwierciedla czerwień. GD COCO 803 + 820 z permanentnym markerem z Pepco.

Tak, wiem, ta strzałka jest po prostu cudownie krzywa. c": Nigdy więcej prób malowania wzorków na swoich paznokciach. xd
Miałam ochotę na mat, ponieważ wydaje mi się elegancki, a w środę mamy premierę Romea i Julii w wersji musicalowej, gdzie gram panią Kapuletti. Pomyślałam, że ten kolor do niej pasuje.

Myślicie, że jakiś progress jest? Moim zdaniem tak. c:

Na koniec wstawię jeszcze paznokcie, które zrobiłam swojej mamie:


Brokat, brokat. c:

Na razie!

1/13/2018

Recenzja lakierów hybrydowych GDCOCO

Cześć i czołem!
Troszkę mnie nie było, znowu ponad miesiąc. Jestem nieregularna w swoich postanowieniach. Dzisiaj  jednak przychodzę do was z recenzją lakierów hybrydowych z aliexpress, które mogliście zobaczyć w poprzednim poście.


Lakiery hybrydowe GDCOCO
Link do aukcji na aliexpress: >>klik<<
Aktualna cena: 1,03$
Cena, w której ja kupowałam lakiery: 1,19$


Lakiery przyszły do mnie po lekko ponad trzech tygodniach, co i tak nie jest długim czasem oczekiwania w przypadku zakupów na ali. Ich pojemność to 8ml, a białe, eleganckie i - uwaga, szklane! - buteleczki są zalane rzeczywiście do samej góry. 

Lakiery mają średnio gęstą konsystencję, co przy malowaniu bardzo krótkich paznokci sprawiło mi troszkę kłopotu. Chociaż główną tego winą jest dość duży i szeroki pędzelek, który nie jest bardzo precyzyjny i trzeba się bardzo nagimnastykować, aby dojechać do samych skórek. Przy paznokciach, których płytka jest szersza i dłuższa nie miałam już takiego problemu. 


Kolory, które zamówiłam to: 803, 812, 815, 819, 820, 822 i 827 - na wzorniku nie dopisywałam ósemki z przodu, a także aparat nieco przekłamał kolor osiemset dwunastki, gdyż ta w rzeczywistości nie jest różem, który widzimy na aukcji, a bardziej wpada w pomarańczowe tony. 
Na wzorniku są to kolory od czerwonego (03) do koloru rozbielonej kawy (15).


Kolory ładnie kryją już po pierwszej warstwie, nałożenie drugiej jest raczej dla bezpieczeństwa lub w wypadku smużenia (kolor 812 i 820 - czyli najjaśniejsze).

Lakier utrzymywał mi się na paznokciach dwa tygodnie, nie miałam żadnych odprysków, żadnych zadrapań, nic. Poza tym lakiery bardzo dobrze odmaczają się w acetonie - wystarczy ledwie dziesięć, góra piętnaście minut i lakier schodzi nam płatami, więc nie musimy wkładać nie wiadomo ile siły, aby zdrapać go z płytki, przy okazji działając na jej niekorzyść. 


Razem z lakierami kolorowymi zamówiłam również bazę i dwa topy - top no wipe i matowy, ponieważ kocham takie wykończenie.
Baza jak to baza. Spełnia swoją rolę i to właśnie na nią nakładałam później lakiery. Pachnie znacznie ładniej niż baza z Simply Nails, którą dostałam w zestawie zamówionym na allegro. 
Top no wipe przecudownie się błyszczy i jego ścieranie się na końcówkach zauważyłam dopiero pod koniec drugiego tygodnia noszenia paznokci. 
Co do matowego wykończenia - pierwsze dziesięć dni wyglądał nienagannie, potem zrobił się bardziej satynowy, ale chyba większość matów tak ma, co? 


Manicure wykonany tymi produktami najpierw troszeczkę śmierdzi, dlatego zanim nałożę sobie oliwkę, myję ręce w chłodnej wodzie i osuszam ręcznikiem. Zapach znika, a ładnie pachnąca oliwka dodatkowo pomaga zapomnieć o tej niedogodności. 


Ostatnio uczę się również wykonywać proste zdobienia i tak oto powstały te trzy oto maziajki wykonane w pełni lakierami GDCOCO oraz  lampą 9w, również zamówioną na ali, którą możecie zobaczyć na pierwszym zdjęciu. Niebieskie kolory bardzo ładnie się blendowały, gorzej miałam z czernią, która wyszła nijaka i chyba jeszcze raz spróbuję zrobić taki wzorek. c:

Podsumowanie
Lakiery są bardzo dobre, choć wiem, że niektóre z was pewnie nigdy by ich nie użyły ze względu na ich pochodzenie. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że produkty te nie mają atestów i pomimo niby podanego składu na odwrocie buteleczki, tak naprawdę nie mamy pojęcia co jest w ich składzie. Z całą pewnością bałabym się polecić je alergikom, bo nie wiem, jak zareagowaliby na ten produkt. Ja osobiście nie mam skłonności do alergii, więc się nie boję. 
Z drugiej strony lakiery Semilac, które dopuszczone zostały na polski rynek zrobiły szkodę wielu dziewczynom, które skusiły się na korzystanie z tych produktów. Sama miałam wykonywane paznokcie lakierami z Semilaca i na szczęście nic mi się nie stało, ale aż mnie ciarki przechodzą, jak przypominam sobie zdjęcia dziewczyn, które dostały uczulenia. 

Jeśli jednak nie boicie się używać produktów z aliexpress, to polecam zamówić choć jeden lakier na spróbowanie. Myślę, że nie pożałujecie. c: