Theme by Kran

10/11/2017

Olej kokosowy

Ileś się człowiek nasłuchał i naczytał na temat oleju kokosowego i jego właściwości, to głowa mała! Myśli sobie taki mały człek jak ja: ale przecież mam włosy średnioporowate, podchodzące pod wysokoporowate, gdzie tam dla mnie olej kokosowy! Ale on tak ładnie pachnie.
No to taki mały człowieczek jak ja postanowił poszukać dodatkowych informacji. Znalazłam post na pewnym blogu, którego teraz nie przytoczę, bo już nie pamiętam, który to był dokładnie blog kosmetyczny. Post ten opowiadał o tym, żeby niekoniecznie kierować się porowatością włosów, a żeby dany olej po prostu wypróbować.
Tak więc spróbowałam. I nie żałuję. Mogę spokojnie moją miłość do kokosów stosować również na włosy.

Olej kokosowy, jeżeli chcemy wykorzystać go do zastosować kosmetycznych, powinien być nierafinowany - tłoczony na zimno. Jeżeli chcemy go wykorzystywać do smażenia, powinien być raczej rafinowany. Dlaczego? Już wam tłumaczę.
Spróbowałam na swoim oleju smażyć i rzeczywiście, niektóre dania wyszły w porządku - omlet na słodko, racuszki oraz małe pączusie. Jednak jajecznica, kotlety oraz risotto przygotowywane na oleju kokosowym nierafinowanym są po prostu niesmaczne i mdłe. Mają w sobie bowiem posmak kokosa, który nijak nie łączy się z tymi smakami. Olej rafinowany tego posmaku nie ma.

Ale jak olej kokosowy zadziałał na moje włosy? Bardzo dobrze. Wyglądają na zdrowsze, nie puszą się, są odpowiednio dociążone, łatwiej się rozczesują i są milusie w dotyku! No i przede wszystkim pachną kokosem. 
Wcześniej zmagałam się z problemem włosów przesuszonych, puszących się, dodatkowo lubiących się plątać. Teraz nakładam olej wieczorem, zaplatam dwa warkocze i idę w nich spać. Wiem, że niektórzy nakładają czepki, czapki czy po protu zwykłe bawełniane koszulki, jednak dla mnie jest to bardzo niewygodna opcja i stosuję ją tylko wówczas, kiedy olej chcę zmyć wieczorem. Po prostu z włosów tłustych wszystko łatwiej mi się zsuwa. ^^

Pokazałabym wam zdjęcia przed i po, ale jako że nie jestem super fotogeniczna, raczej rzadko robię sobie zdjęcia czy też pozwalam się fotografować. Musicie mi uwierzyć na słowo. 


Olej, którego ja używam, kupiłam w Kauflandzie. Cena za 220 ml to 9,99. Ostatnio widziałam go w promocji za osiem złotych. Uważam, że to całkiem w porządku cena, chociaż wiem, że można dostać słoiczki o pojemności 500 ml za około osiemnaście złotych. Dla mnie jednak słoiczek mniejszy jest wygodniejszy - często gdzieś jeżdżę, a olej zabieram ze sobą.

Coś jeszcze dla tych, którzy zmagają się z wypryskami oraz chcieliby dodatkowo wzmocnić swoje paznokcie. Magiczna, mała fiolka oleju rycynowego, którą w aptece znajdziecie w zawrotnej cenie 2-3 złotych. Nakładam go wieczorem, tuż przed pójściem spać na paznokcie i skórki oraz na wypryski na twarzy. Po dwóch, trzech takich nocach na twarzy nie mam już nic. c: No i paznokcie też stały się mniej łamliwe.


10/04/2017

Zapachniało powiewem jesieni

Zapachniało powiewem jesieni,
Z wiatrem zimnym uleciał słów sens.
Tak być musi,
Niczego nie mogą już zmienić,
Brylanty na końcach twych rzęs.

Jak to pięknie zaśpiewał nam bard Jaskier - największy nad największymi - przyszła do nas jesień. W rzeczywistości nawet nie zorientowałam się, że jest dwudziesty drugi września i dopiero strona startowa google uświadomiła mnie, że hej, zaczęła się jesień! Ja, która całe lato czekała na chłodniejsze pory roku, nie zorientowałam się, że według kalendarza zaczęła się jesień. Naprawdę tego nie rozumiem.



Na jesień i zimę czekam już od cieplejszych dni wiosny. O ile temperatura nie przekraczająca dwudziestu stopni jeszcze mi odpowiada, o tyle ta powyżej jest już katorgą. Ciepełko lubię, ale tylko to kontrolowane przeze mnie - kocykiem, herbatą czy grzejnikiem, kiedy mogę wyciągnąć jedną ze stópek w wielkich, grubych, puchowych skarpetkach i poczuć odrobinę chłodu, które nie dociera pod koc. 


Dla mnie sezon jesienno-zimowy to czas, kiedy spędzam w domu więcej czasu niż zwykle. Nie wychodzę nigdzie, tak jak latem, bo albo pada, albo jest za zimno. Jestem cały czas, siedzę z mamą w kuchni, coś tam sprzątam, wycieram kurze.
Od czasu do czasu wyjdę na dłuższy spacer z psem, żeby ten mógł się trochę wybiegać. Popatrzę na opadające liście z drzew i powiem sobie: ładnie tu, pomimo tego, że padało cały wczorajszy dzień.


Uwielbiam pić herbatki - owocowe, liściaste, zwłaszcza zieloną, czarną, granulowaną - dosłownie wszystkie. Jednak lato im nie sprzyja i picie gorącej herbaty nie sprawia mi tyle przyjemności, co wypicie jej w mroźny, jesienny wieczór, przytulając się do grzejnika. Dodatkowo herbatka z cytrynką i sokiem z malin to idealny sposób na to, aby odpędzić od siebie przeziębienie.


Mogę nałożyć brzydki sweter i czuć się ładna. Brzydki latem, zimą piękny i cudowny. Za duży, powyciągany, z przypałowym wzorem reniferka, choinki czy innych świątecznych wzorów. Nikt nie powie, że jest to dziwne, bo jesienią i zimą sweter to najlepsza opcja, na jaką możesz się zdecydować, jeżeli chodzi o ubiór. Grzeje i większość jest milusia. 


Mówiłam już o skarpetkach, jednak mimo wszystko powiem jeszcze raz: grube, puchowe skarpety są najlepsze. Sweterkowe są równie ciepłe i milusie. Po dniu spędzonym w szkole nie marzę o niczym innym, jak założeniu ciepłych skarpetek i przyłożeniu stóp do ciepłego grzejnika.
Mam po prostu słabość do skarpetek, latem również. Nie zobaczysz mnie w japonkach, zawsze mam na sobie skarpetki.


Brązy i rudości na paznokciach są najpiękniejsze właśnie w czasie tej pory roku. Podobnie jak czerwienie. Lato i wiosna należą do bardziej pastelowych kolorów. O ile w grudniu panuje raczej biel i czerwień ze względu na świąteczne zdobienia, to jesień jest czasem do wypróbowania wszystkich cudownych, ciemniejszych kolorów. 




Oto znaczna część rzeczy, za które po prostu kocham jesień, nawet nie tę polską i złotą, ale i tę deszczową i pokrytą błotem.

A jaka jest Twoja ulubiona pora roku?


Wszystkie zdjęcia z postu pochodzą ze strony pinterest.com



10/03/2017

Ostatnie tchnienie lata

Za oknem pada deszcz, w domu grzeje grzejnik i nie wiem jak wy, ale ja w powietrzu czuję już zapach zimy, świąt - piernika i świerków. Nie mogę się doczekać listopada, a tym bardziej grudnia. Śniegu, kozaków, mojej lisiej czapki i rudego komina, a także czerwonego płaszczyka. W sumie zaczęłam już trochę tęsknić za zaparowanymi okularami, za choinkowymi lampkami powieszonymi na karniszu i choince, za tą myślą, że zaraz koniec kolejnego roku.

Bo wiecie, mimo że jestem ateistką, jedynym świętem, które tak naprawdę uwielbiam, jest Boże Narodzenie. Możecie sobie pomyśleć "kolejna ateistka, ale święta to obchodzi". Może coś w tym jest, ale zawsze uwielbiałam magię zimowych świąt. Za oknem jest zimno i biało, grzejnik przygrzewa, a ja ubieram choinkę, skacząc po wszystkich możliwych meblach, byle by tylko dosięgnąć do najwyższych gałęzi. Lubię ten moment, kiedy wszyscy są w domu, razem, weseli i szczęśliwi. To nie jest tak, jak w niedzielny obiad, to zupełnie inny klimat, ale o tym w innym poście.  

W każde lato tęsknie za zimą. Nie jestem osobą, która lubi nosić krótkie spodenki i spódniczki, wolę raczej otulić się ciepłym kocykiem z kakao w ręku. Muszę jednak przyznać, że lato jest równie cudowną porą roku, co zima, jesień i wiosna. 

Dzisiaj pragnę wam pokazać moje Ostatnie Tchnienie Lata, czyli trzy ostatnie zdjęcia, które wykonałam, zanim zaczęło robić się zimno. 


Wiecie, jakie to cudowne uczucie, kiedy w końcu uda wam się sfotografować jakieś zwierzę? A tym bardziej owada, który cały czas lata i się rusza. Zrobiłam chyba z dziesięć zdjęć tego cudownego, małego bączka, zanim zapozował mi tak, aby odpowiadał mi kąt, pod jakim robię zdjęcie kwiatu. 


I znowu bączek, tym razem na innym kwiatku. Natura jest śliczna, aczkolwiek chyba muszę znaleźć sobie modela i poćwiczyć zdjęcia na ludziach. </3


Kapselek to mój wierny psi model o kocim spojrzeniu. Dosłownie - ten pies to taka przytulanka, do której można się tulić i tulić. Oczywiście tylko wtedy, kiedy go nakarmisz.


To by było na tyle w dzisiejszej notce! Do przeczytania.