Theme by Kran

12/20/2017

Zaczynam przygodę z hybrydami!

Cześć, trochę mnie tu nie było. ;^; Przyznaję się, nie miałam o czym pisać, nie wiedziałam, czy jeszcze wrócę, ale coś tak myślę, że teraz będę się pojawiać częściej, a to za sprawą paznokci...

Już od dawna nęciła mnie myśl kupna pierwszego zestawu hybrydowego - wcześniej byłam u koleżanki, która to robiła mi manicure, jednak jeżdżenie do niej wtedy, kiedy to ona ma czas, zrobiło się lekko uciążliwe. Długo się zbierałam, aż postanowiłam zrobić sobie mały prezent na święta. Oczywiście nie wytrzymałam i otworzyłam paczuchę zaraz po tym, jak zapłaciłam kurierowi. c:

Mój pierwszy zestaw zamówiłam z Simply Nails Professional, który zakupiłam na allegro w zawrotnej cenie 69,60zł pod tym linkiem na allegro (teraz kosztuje kilka złotych więcej). 

Zestaw zamówiłam w piątek rano - w poniedziałek, czyli na drugi dzień roboczy, był już u mnie. Wszystko zostało dobrze zapakowane, pozaklejane, lakiery w malutkich pudełeczkach, odżywka i primer zaklejone, aby nie rzucały się po całym pudełku.
Część z Was może się dziwić, dlaczego akurat zdecydowałam się na zestaw z lampą UV. Dlaczego? Już tłumaczę. Jest to najtańsza opcja bezpiecznie wykonywanych paznokci. W podobnej cenie można kupić mostek 9w lub 12w, ale one nie utwardzą paznokci tak dobrze, jak lampa UV i można się nabawić uczulenia. W tym momencie idzie do mnie jeszcze mostek 9w z aliexpress, ale będę go używała tylko do utrwalania pojedynczych zdobień, na przykład sweterkowych wzorów lub wzorników, jeżeli będę chciała sobie poćwiczyć. 
Jeżeli zapragnę robić paznokcie komuś więcej niż sobie i bliskim znajomym, kupię coś, co utwardza paznokcie bezpiecznie i szybciej. Z drugiej strony w szale świątecznych zakupów - prezentów dla rodziny i przyjaciół - to i tak cud, że miałam tych kilka złotych na zamówienie zestawu. .w.

Lakiery SNP kosztują ok. 17 złotych za buteleczkę 6ml. Myślę, że to całkiem dobra cena, a i taka pojemność do użytku domowego jest wystarczająca. Przynajmniej wiem, że zużyję lakier, a nie, że będę musiała go wyrzucić, bo straci termin przydatności.


W zestawie przyszło mi osiem buteleczek: baza, top oraz sześć kolorów. Kolory są ładne, całkiem dobrze kryjące - przy ciemnych potrzebujemy dwóch warstw do idealnego krycia, w przypadku koloru jasnego (mój to numerek 57), potrzebowałam trzech warstw. Lakiery nie śmierdzą, z wyjątkiem bazy, która ma naprawdę drażliwy zapach. Malowałam nimi już paznokcie mi oraz mojej siostrze i całkiem dobrze się nimi pracuje. 


Kolor numer 30, który aktualnie mam na paznokciach. c:

Nie będę się rozpisywać o innych przedmiotach z zestawu, ponieważ są to produkty podstawowe, takie jak cleaner, remover, pilnik czy waciki bezpyłowe. 

Moimi kolejnymi lakierami, na które czekałam calutki miesiąc, są zamówione na aliexpress GDCOCO. Przyjechały dzisiaj, a jak się ucieszyłam na widok listonosza! 
Zamówienie złożyłam 27 listopada, więc szły trzy tygodnie z kawałkiem. Łącznie przyszło do mnie dziesięć buteleczek - baza, top no wipe, matowy top oraz siedem kolorów.
Śmiechem żartem, jestem nimi zachwycona. Większość spokojnie kryją po jednej warstwie i ta druga jest już czystą formalnością. Biel i czerń potrzebowała dwóch warstw. Top no wipe i matowy doskonale się prezentują na wzorniku. Nie mogę się doczekać, aż będę robić sobie manicure na sylwestra. ^^


Na zdjęciu pokazałam tylko dwie buteleczki z kolorem, mam ich łącznie siedem. Lakiery mają 8 ml pojemności, pojemniczki są rzeczywiście zalane do końca. Są szklane, a nie plastikowe, co również jest miłym zaskoczeniem w przypadku lakierów, które kosztowały mnie 1,19$.


Lakiery trochę śmierdzą, ale na wzorniku po jakiejś godzinie zapach się ulotnił. Myślę, że w przypadku paznokci wystarczy umyć ręce.

 Tak wyglądają buteleczki obok siebie. GDCOCO są zdecydowanie większe, ale nie ma się co dziwić, skoro ma o 2ml większą pojemność.

Jak jest z trwałością obu marek - na razie nie wiem, o trwałości SNP będę mogła powiedzieć dopiero za półtora tygodnia, na razie, po trzech dniach, z paznokciami nic się nie stało. C:



Na paznokciach mam SNP nr 30. W rzeczywistości jest to ładny, zielony kolor, aparat trochę przekłamuje barwy. :v 
A o to zadrapanie na środkowych palcu się nie martwcie - mój kot już nie pierwszy raz rozciął mi skórki. xD Na szczęście stało się to już po zrobieniu manicure. 


Pozdrawiam i do przeczytania następnym razem. c:

Edit.: 23.12. --> top z snp zaczął wycierać się na końcówkach, więc dodałam cieniutką warstwę topu GDCOCO - ten się już nie wyciera i mam wrażenie, że ładniej się błyszczy. c:

11/09/2017

Robi się coraz zimniej, to kiedy spadnie śnieg?

Robi się coraz zimniej, więc kiedy w końcu spadnie ten śnieg, na który tak z utęsknieniem czekam?

Urodziłam się w lutym - mroźnym, zaśnieżonym luty, więc nie ma co się dziwić, że na prawdziwą zimę czekam z utęsknieniem. Czekam od połowy października, pamiętając, że w ciągu mojego krótkiego, osiemnastoletniego życia, w pewnym roku śnieg spadł już trzynastego października. No więc tak czekam i czekam.

W mojej rodzinie, a także w rodzinie mojego chłopaka, spotykam się ze stwierdzeniem, że zima jest zła, niedobra, że śnieg to, uwaga, cytuję: białe gówno. Określenie dosyć brzydkie, jednak stosowane przez wielu ludzi. Po co śnieg, skoro przeszkadza? Nie można szybko jeździć, bo zima i gołoledź, bo się samochód ślizga. Na jedno to i dobrze, mniej byłoby wypadków, gdyby zimą wszyscy ograniczali tę prędkość. Wystarczy wstać dziesięć minut wcześniej, żeby zdążyć do pracy z mniejszą ilością kilometrów na godzinę.

Ja bez śniegu w zimę przeżyć nie mogę, ale osądy co do nadchodzącej zimy są różne - będzie albo bardzo mroźna, albo w ogóle jej nie będzie. Mam cichą nadzieję na pierwszą opcję, bo dwa czy trzy stopnie powyżej zera zwiastują początek prawdziwej zimy. Marzę o śniegu w Mikołajki i na Boże Narodzenie. Wiecie dlaczego? Bo śnieg przecudownie odbija światło.

Dlaczego lubię zimę? Ano, jest kilka powodów i teraz je wam przedstawię, tak jak to było w przypadku jesieni.


Kakao, czyli napój bogów



Wiem, że kakao można pić w dowolną porę roku, ale nigdy nie smakuje tak dobrze, jak zimą. Gorące mleko (np. z dodatkiem rozpuszczonych krówek!), kakao i pianki. Z takim ekwipunkiem mogę sobie usiąść przy laptopie i podbijać kolejne strony swojej powieści. Nie ważcie na kalorię - zimą są przecież wskazane, bo w końcu im więcej ciałka, tym jest cieplej. c:

Pomarańcze i mandarynki



Mało kto nie lubi mandarynek i pomarańczy, a zimą, zwłaszcza w sezonie świątecznym, owoce te są tańsze i wykorzystywane do wypieków, herbaty, ozdób, ale przede wszystkim jako smaczną przekąskę. Sama uwielbiam jeść pomarańcze oraz mandarynki, więc z utęsknieniem czekam, kiedy będę mogła kupić zapas. 

Lampki, światełka, jak zwał, tak zwał



Siadasz sobie pod mięciutkim kocykiem, razem z wcześniej zrobionym kakao oraz kawałkiem babki pomarańczowej, zgaszasz światło i włączasz choinkowe lampki - powieszone na choince, pod oknem, na szafie, na ścianie czy drzwiach. Ten klimat, tak różny od tradycyjnej lampki, przywodzący na myśl pewną magię, jest z pewnością wyjątkowy i niepowtarzalny. 


Zimowe ciuszki



Podobnie jak jesienią, w mojej szafie królują swetry - ciepłe, brzydkie, ładne, kolorowe i szare. Kocham swetry całym swoim serduszkiem i z całą pewnością będę kochać do końca swoich dni. To po prostu najlepsze, co spotyka człowieka zimą - ciepły sweter i ciepłe skarpetki.

Prezenty



Uwielbiam pakować prezenty. Cieszę się, że mogę podarować każdemu w swojej rodzinie jakiś mały drobiazg. Poza tym uwielbiam pakować prezenty - zarówno te małe, jak i te duże. Owijanie wszystkiego papierem sprawia mi ogromną radość. Jeszcze większa jest wtedy, gdy widzę, że komuś dany prezent się podoba. c:

Choinka, czyli święta



Dostaję wiele nieprzychylnych opinii, że jako ateistka obchodzę święta Bożego Narodzenia, a tym bardziej ubieram choinkę! Gdyby te święta rzeczywiście miały czysto katolicki wydźwięk - bez prezentów, bez choinki, bez całej medialnej otoczki - wtedy może bym się z nimi zgodziła. W dzisiejszych czasach, w dwudziestym pierwszym wieku, grudniowe święta nie mają praktycznie nic wspólnego z Bogiem. Zresztą - Jezus ponoć urodził się w kwietniu, a chrześcijanie przejęli zimowy obyczaj, aby zlikwidować słowianizm. Prawdziwe Boże Narodzenie nie ma nic wspólnego z choinką ani prezentami, ale dzisiejszy komercyjny świat bazuje właśnie na tym. Więc dlaczego miałabym ich nie obchodzić?

Dla mnie to czas, który mogę spędzić z rodziną. Czas, kiedy nie idę do szkoły, tylko przyjeżdżam do domu z całym bagażem i napawam się kilkoma dniami wolności od nauki, od myślenia o tym, że następnego dnia mam sprawdzian. To siedzenie przy wspólnym stole, obdarowywanie się drobiazgami, wspólne picie herbaty i kawy w towarzystwie ciasta i wspominanie, jak to było kiedyś.



Tymi oto słowami zakończę ten post. A wy lubicie zimę? Może tylko ze względu na święta? 
Wypowiedzcie się! c:

Zdjęcia umieszczone w notce pochodzą z pinterest.com

10/11/2017

Olej kokosowy

Ileś się człowiek nasłuchał i naczytał na temat oleju kokosowego i jego właściwości, to głowa mała! Myśli sobie taki mały człek jak ja: ale przecież mam włosy średnioporowate, podchodzące pod wysokoporowate, gdzie tam dla mnie olej kokosowy! Ale on tak ładnie pachnie.
No to taki mały człowieczek jak ja postanowił poszukać dodatkowych informacji. Znalazłam post na pewnym blogu, którego teraz nie przytoczę, bo już nie pamiętam, który to był dokładnie blog kosmetyczny. Post ten opowiadał o tym, żeby niekoniecznie kierować się porowatością włosów, a żeby dany olej po prostu wypróbować.
Tak więc spróbowałam. I nie żałuję. Mogę spokojnie moją miłość do kokosów stosować również na włosy.

Olej kokosowy, jeżeli chcemy wykorzystać go do zastosować kosmetycznych, powinien być nierafinowany - tłoczony na zimno. Jeżeli chcemy go wykorzystywać do smażenia, powinien być raczej rafinowany. Dlaczego? Już wam tłumaczę.
Spróbowałam na swoim oleju smażyć i rzeczywiście, niektóre dania wyszły w porządku - omlet na słodko, racuszki oraz małe pączusie. Jednak jajecznica, kotlety oraz risotto przygotowywane na oleju kokosowym nierafinowanym są po prostu niesmaczne i mdłe. Mają w sobie bowiem posmak kokosa, który nijak nie łączy się z tymi smakami. Olej rafinowany tego posmaku nie ma.

Ale jak olej kokosowy zadziałał na moje włosy? Bardzo dobrze. Wyglądają na zdrowsze, nie puszą się, są odpowiednio dociążone, łatwiej się rozczesują i są milusie w dotyku! No i przede wszystkim pachną kokosem. 
Wcześniej zmagałam się z problemem włosów przesuszonych, puszących się, dodatkowo lubiących się plątać. Teraz nakładam olej wieczorem, zaplatam dwa warkocze i idę w nich spać. Wiem, że niektórzy nakładają czepki, czapki czy po protu zwykłe bawełniane koszulki, jednak dla mnie jest to bardzo niewygodna opcja i stosuję ją tylko wówczas, kiedy olej chcę zmyć wieczorem. Po prostu z włosów tłustych wszystko łatwiej mi się zsuwa. ^^

Pokazałabym wam zdjęcia przed i po, ale jako że nie jestem super fotogeniczna, raczej rzadko robię sobie zdjęcia czy też pozwalam się fotografować. Musicie mi uwierzyć na słowo. 


Olej, którego ja używam, kupiłam w Kauflandzie. Cena za 220 ml to 9,99. Ostatnio widziałam go w promocji za osiem złotych. Uważam, że to całkiem w porządku cena, chociaż wiem, że można dostać słoiczki o pojemności 500 ml za około osiemnaście złotych. Dla mnie jednak słoiczek mniejszy jest wygodniejszy - często gdzieś jeżdżę, a olej zabieram ze sobą.

Coś jeszcze dla tych, którzy zmagają się z wypryskami oraz chcieliby dodatkowo wzmocnić swoje paznokcie. Magiczna, mała fiolka oleju rycynowego, którą w aptece znajdziecie w zawrotnej cenie 2-3 złotych. Nakładam go wieczorem, tuż przed pójściem spać na paznokcie i skórki oraz na wypryski na twarzy. Po dwóch, trzech takich nocach na twarzy nie mam już nic. c: No i paznokcie też stały się mniej łamliwe.


10/04/2017

Zapachniało powiewem jesieni

Zapachniało powiewem jesieni,
Z wiatrem zimnym uleciał słów sens.
Tak być musi,
Niczego nie mogą już zmienić,
Brylanty na końcach twych rzęs.

Jak to pięknie zaśpiewał nam bard Jaskier - największy nad największymi - przyszła do nas jesień. W rzeczywistości nawet nie zorientowałam się, że jest dwudziesty drugi września i dopiero strona startowa google uświadomiła mnie, że hej, zaczęła się jesień! Ja, która całe lato czekała na chłodniejsze pory roku, nie zorientowałam się, że według kalendarza zaczęła się jesień. Naprawdę tego nie rozumiem.



Na jesień i zimę czekam już od cieplejszych dni wiosny. O ile temperatura nie przekraczająca dwudziestu stopni jeszcze mi odpowiada, o tyle ta powyżej jest już katorgą. Ciepełko lubię, ale tylko to kontrolowane przeze mnie - kocykiem, herbatą czy grzejnikiem, kiedy mogę wyciągnąć jedną ze stópek w wielkich, grubych, puchowych skarpetkach i poczuć odrobinę chłodu, które nie dociera pod koc. 


Dla mnie sezon jesienno-zimowy to czas, kiedy spędzam w domu więcej czasu niż zwykle. Nie wychodzę nigdzie, tak jak latem, bo albo pada, albo jest za zimno. Jestem cały czas, siedzę z mamą w kuchni, coś tam sprzątam, wycieram kurze.
Od czasu do czasu wyjdę na dłuższy spacer z psem, żeby ten mógł się trochę wybiegać. Popatrzę na opadające liście z drzew i powiem sobie: ładnie tu, pomimo tego, że padało cały wczorajszy dzień.


Uwielbiam pić herbatki - owocowe, liściaste, zwłaszcza zieloną, czarną, granulowaną - dosłownie wszystkie. Jednak lato im nie sprzyja i picie gorącej herbaty nie sprawia mi tyle przyjemności, co wypicie jej w mroźny, jesienny wieczór, przytulając się do grzejnika. Dodatkowo herbatka z cytrynką i sokiem z malin to idealny sposób na to, aby odpędzić od siebie przeziębienie.


Mogę nałożyć brzydki sweter i czuć się ładna. Brzydki latem, zimą piękny i cudowny. Za duży, powyciągany, z przypałowym wzorem reniferka, choinki czy innych świątecznych wzorów. Nikt nie powie, że jest to dziwne, bo jesienią i zimą sweter to najlepsza opcja, na jaką możesz się zdecydować, jeżeli chodzi o ubiór. Grzeje i większość jest milusia. 


Mówiłam już o skarpetkach, jednak mimo wszystko powiem jeszcze raz: grube, puchowe skarpety są najlepsze. Sweterkowe są równie ciepłe i milusie. Po dniu spędzonym w szkole nie marzę o niczym innym, jak założeniu ciepłych skarpetek i przyłożeniu stóp do ciepłego grzejnika.
Mam po prostu słabość do skarpetek, latem również. Nie zobaczysz mnie w japonkach, zawsze mam na sobie skarpetki.


Brązy i rudości na paznokciach są najpiękniejsze właśnie w czasie tej pory roku. Podobnie jak czerwienie. Lato i wiosna należą do bardziej pastelowych kolorów. O ile w grudniu panuje raczej biel i czerwień ze względu na świąteczne zdobienia, to jesień jest czasem do wypróbowania wszystkich cudownych, ciemniejszych kolorów. 




Oto znaczna część rzeczy, za które po prostu kocham jesień, nawet nie tę polską i złotą, ale i tę deszczową i pokrytą błotem.

A jaka jest Twoja ulubiona pora roku?


Wszystkie zdjęcia z postu pochodzą ze strony pinterest.com



10/03/2017

Ostatnie tchnienie lata

Za oknem pada deszcz, w domu grzeje grzejnik i nie wiem jak wy, ale ja w powietrzu czuję już zapach zimy, świąt - piernika i świerków. Nie mogę się doczekać listopada, a tym bardziej grudnia. Śniegu, kozaków, mojej lisiej czapki i rudego komina, a także czerwonego płaszczyka. W sumie zaczęłam już trochę tęsknić za zaparowanymi okularami, za choinkowymi lampkami powieszonymi na karniszu i choince, za tą myślą, że zaraz koniec kolejnego roku.

Bo wiecie, mimo że jestem ateistką, jedynym świętem, które tak naprawdę uwielbiam, jest Boże Narodzenie. Możecie sobie pomyśleć "kolejna ateistka, ale święta to obchodzi". Może coś w tym jest, ale zawsze uwielbiałam magię zimowych świąt. Za oknem jest zimno i biało, grzejnik przygrzewa, a ja ubieram choinkę, skacząc po wszystkich możliwych meblach, byle by tylko dosięgnąć do najwyższych gałęzi. Lubię ten moment, kiedy wszyscy są w domu, razem, weseli i szczęśliwi. To nie jest tak, jak w niedzielny obiad, to zupełnie inny klimat, ale o tym w innym poście.  

W każde lato tęsknie za zimą. Nie jestem osobą, która lubi nosić krótkie spodenki i spódniczki, wolę raczej otulić się ciepłym kocykiem z kakao w ręku. Muszę jednak przyznać, że lato jest równie cudowną porą roku, co zima, jesień i wiosna. 

Dzisiaj pragnę wam pokazać moje Ostatnie Tchnienie Lata, czyli trzy ostatnie zdjęcia, które wykonałam, zanim zaczęło robić się zimno. 


Wiecie, jakie to cudowne uczucie, kiedy w końcu uda wam się sfotografować jakieś zwierzę? A tym bardziej owada, który cały czas lata i się rusza. Zrobiłam chyba z dziesięć zdjęć tego cudownego, małego bączka, zanim zapozował mi tak, aby odpowiadał mi kąt, pod jakim robię zdjęcie kwiatu. 


I znowu bączek, tym razem na innym kwiatku. Natura jest śliczna, aczkolwiek chyba muszę znaleźć sobie modela i poćwiczyć zdjęcia na ludziach. </3


Kapselek to mój wierny psi model o kocim spojrzeniu. Dosłownie - ten pies to taka przytulanka, do której można się tulić i tulić. Oczywiście tylko wtedy, kiedy go nakarmisz.


To by było na tyle w dzisiejszej notce! Do przeczytania.

8/29/2017

Back to school | 2

Dzisiaj przychodzę do was z mini haulem z przyborami szkolnymi. Pod koniec pokażę również mój bullet journal na wrzesień - zeszyt do niego stworzyłam sama, własnoręcznie, od podstaw.

Szkoła już naprawdę tuż, tuż. Rozpoczęcie roku 4 września, ja jadę do internatu już w niedzielę, więc zostało mi ledwie pięć dni wolności. Mimo to całkiem się ciesze, bo wakacje były długie i monotonne. Spędziłam co prawda dużo czasu ze swoim chłopakiem i mam nowych przyjaciół, jednak mam już ochotę się poczuć.


Zacznijmy może od zeszytów. Wszystkie zeszyty A5 kupiłam w Biedronce. Dwa pierwsze są w miękkiej oprawie, a reszta w twardej. Wszystkie, oprócz tego z łapaczami snów, kosztowały niecałe dwa złote. Z łapaczami chyba 3,29, jeżeli mnie pamięć nie myli.
Sama się sobie dziwię, że tak wiele mam zeszytów w twardej oprawce. xD

To nie są wszystkie moje zeszyty. Angielski i rosyjski będę miała w tych samych zeszytach, co w klasie drugiej, tak samo jak np. rachunkowość, dlatego postanowiłam ich nie pokazywać.


Musiałam wziąć tego liska. Kocham wszystko, co ma w sobie liski. Same liski też. C: 


A ten z łapaczami snów mieni się w słońcu. c:



Ten zeszyt jest rozmiaru A4 i kupiłam go w pepco za zawrotną cenę - 2,99. Ma 60 kartek w kratkę i będzie moim nowym zeszytem do matematyki.
Czyż te babeczki nie są słodkie?
Ma bardzo cieniutką okładkę, dlatego obłożyłam go taką plastikową dla ochrony.


Nie byłabym sobą, gdybym nie przerobiła chociaż jednego ze swoich zeszytów. Ten tutaj do języka polskiego miał wcześniej okładkę w owocki, które nijak nie pasowały mi do przedmiotu. Postawiłam więc na tradycyjny, szary papier i tasiemkę ozdobną zakupioną w empiku.


Zestaw trzech cudownych, plastikowych teczek z Biedronki za całe 8,99, jeżeli nie myli mnie pamięć. Mają cudowny, botaniczny wzór, a jako ze są plastikowe, nie powinny popsuć się zbyt szybko.
W zestawie znajdowały się dwie takie teczki + jedna kopertowa.


Przyborowo - wyborowo. W tym roku nie kupowałam żadnych zakreślaczy, ponieważ zostało mi ich mnóstwo z zeszłego roku. Myślę jednak, że jeszcze skoczę do pepco, aby je kupić, bo mają fajne z fioletem.
Karteczki indeksujące i długopisy zakupione w Biedronce, cała reszta w pepco.


Karteczki kosztowały 2,99, a długopisy - jeżeli się nie mylę - 3,99.


Zwykłe ołówki z pepco + trochę mojego DIY czy inwencji twórczej, jak zwał, tak zwał. 
Zakupiłam trzy ołówki w zawrotnej cenie 79 groszy i obkleiłam je kolorowymi, ozdobnymi - tym razem plastikowymi - tasiemkami. Wyglądają niecodziennie, a przede wszystkim - naprawdę fajnie! c: 



Tekturkę od gumki z pepco również obkleiłam tasiemką. c: 



To tyle, jeżeli chodzi o moje zakupy. Plecak mam z outhorna, zwykły, ciemnoniebieski, a piórnik z zeszłego roku, ponieważ nieźle się trzyma. c: 

Teraz jeszcze zamieszczę zdjęcia bujo. ^^


Tak prezentuje się zeszyt. Jest szyty, dzięki czemu rozkłada się na płasko. Okładkę ma półtwardą, obklejoną ozdobnym papierem i karbonem.


W nowym bujo nie zrobiłam ani klucza, ani indeksu, ponieważ z nich nie korzystam. Nie robiłam również żadnych kolekcji. Zaczęłam od future loga, aby pamiętać o ważnych datach. Na cztery miesiące, bo na tyle ma mi mój bujo starczyć.



Jako że rozpoczynam nowy notes we wrześniu, mamy stronę o roku szkolnym. 


Miejsce na plan lekcji, kiedy już się ustabilizuje. Co prawda i tak przykleję jakiś na ścianę, ale ten również będzie dobrą opcją.


Prosta strona tytułowa dla września.  


No i kalendarz. To na razie tyle. Na dole gdzieś pewnie wcisnę notatki.

A jak wasze przygotowania do szkoły? c:

8/22/2017

Back to School | 1

Cześć, cześć, cześć! c:
Jak tam? Co słychać? Ja ubolewam nad tym, że zostało tak mało czasu do rozpoczęcia szkoły, jednocześnie cieszę się, bo niedługo czekają mnie szkolne zakupy. W tym roku co prawda wyjątkowo późno, ale cóż - brak czasu. Mam już zeszyty A5 i ołówki, reszta dopiero w sobotę. Może zrobię haul bts? Zobaczymy.

Dzisiaj chciałabym wam opowiedzieć trochę o tym, jakie mam postanowienia na nowy rok szkolny. Wiem, że rzadko się do nich stosujemy dłużej niż miesiąc, ale do niektórych stosowałam się cały rok i jestem z siebie dumna. Oczywiście zdarzało się, że nie miałam już siły ich wypełniać, lecz reflektowałam się następnego dnia.


Biurko


W roku szkolnym mieszkam w internacie, mam do dyspozycji cały pokój tylko dla siebie i mogę wszystko układać tak, jak mi się podoba. W zeszłym roku udało mi się utrzymywać porządek, w tym roku również mam n a to nadzieję.
Jak to robię? Wszystko ma swoje miejsce.
Zeszyty trzymam w pudełku. Tak, ładnym pudełku obklejonym ozdobnym papierem. Mieszczą mi się tam wszystkie i zawsze mam je pod ręką.
Książki są nad moją głową - w wiszącej półce. Wystarczy, że odsunę odrobinę krzesło i podniosę tyłek.
Wszelakie pisadła mam na biurku w słoiczkach, pojemniczkach i innych. Korzystam z wielu kolorów podczas nauki. Nie wiem, czy mi to pomaga, ale to lubię i wygląda ładnie! ^^
W szufladzie trzymam wszystkie pierdółki - zakładki indeksujące, samoprzylepne karteczki.
Chociaż i tak najlepiej uczy mi się w łóżku. 


Nauka



Tak jest! Ucz się, ucz, bo nauka to potęgi klucz. Jednym z moich postanowień jest systematyczna nauka. W pierwszej klasie jakoś udało mi się bez tego, ale na przykład zawaliłam drugi semestr historii, czego bardzo żałuję, bo uwielbiam historię i z powodzeniem mogłabym mieć piątkę zamiast czwórki na koniec roku.
Mój system nauki polega na robieniu sobie notatek na przedzielonych na części kartkach A4. Potrafię mnóstwo czasu spędzić na przepisywaniu i skracaniu pojęć czy najważniejszych informacji. Ważna jest w takim wypadku przejrzystość i słownictwo. Staram się używać wówczas myślowych skrótów. Większość moich notatek jest do rozczytania przez innych, gdyż staram się na nich pisać bardzo starannie. Do tego właśnie są mi potrzebne zakreślacze i cienkopisy, z nimi łatwiej jest mi się zorientować, co jest najważniejsze.
Z tego co wyczytałam w Internecie, przed nauką warto zjeść nieco czekolady, a notatki robić długopisem koloru niebieskiego.

Szafa



W internacie mamy szafę, komodę i kilka półek w tak zwanej bieliźniarce. W zeszłym roku w szafie wisiały tylko stroje z koła teatralnego oraz kurtki czy bluzy, których nie chciało mi się składać. Bluzki na wf, dresy, t-shirty i spodnie dosłownie walały się po komodzie. W tym roku pewnie będzie podobnie, jednakże postanowiłam większość swoich ubrań sortować i wieszać w szafie.
Wiadomo, że zawsze przyda się dodatkowa para skarpetek, majtek czy sweter, kiedy okaże się, że jest na dworze dość chłodno. Jednakże miałam manię zabierania ze sobą do internatu całej walizki ciuchów, w tym chyba ze czterech par spodni, z których nosiłam ledwie dwie. Teraz postanowiłam posortować ubrania dniami i jeszcze w domu dopasować to, co będę chciała założyć w danym tygodniu. W ten sposób, mam nadzieję, uniknę ciągania walizki.
To chyba tyle z moich szkolnych postanowień. A wy, co sobie każdego roku obiecujecie?


Zdjęcia pochodzą z pinterest.com

8/08/2017

Beezar

Jako nastolatka, która jedyne, co robi dobrze, to pisze - nie mam wielkich perspektyw zarobku, wciąż się uczę, więc odpada praca w ciągu roku.
Szukając jakichś pomysłów, co zrobić ze swoim "pisarskim fachem" w ręku, natrafiłam na beezar. Stronę, gdzie mogę udostępnić swoje prace w formie ebooków za realne pieniądze. Otrzymuję 74% ceny netto ze sprzedaży, więc w sumie to nie jest taka zła opcja.

Postanowiłam więc nieco się zareklamować, pokazując  wam udostępnione przez siebie tam prace.


Banalna historia - cena ebooka: bezpłatny

Elisabeth od zawsze była sama, więc gdy znalazła chłopca o wręcz niebiańskich oczach, nie pozostało jej nic innego, jak wziąć go ze sobą.
Mijają cztery lata. Key mieszka z Lisą, wszystko jest jak w najlepszym porządku, nikt nie zakłóca ich spokoju. W końcu dom otoczony jest magią, nikt go nie widzi! Jednak Łowcy są mądrzejsi, niż przypuszczają nieprawdziwi. Czekają na odpowiedni moment, a potem cichutko jak myszki wkradają się do społeczeństwa Ash Dale.
Lisa musi ochronić Key; pragnie, aby chłopak dowiedział się, kim jest, aby znalazł w sobie siłę, by przywołać wspomnienia. A martwy tego nie zrobi.
Opowiadanie powstało w roku 2014, więc ma naprawdę wiele niedociągnięć. Mimo to uważam, że historia w nim przedstawiona jest interesująca.



"Przyjaciele" - cena ebooka: 3,51zł // mój zysk: 2,00zł

Rafał jest zamkniętym w sobie, obojętnym na wszystko dzieciakiem. Ale nie, nie z własnego wyboru, a dzięki głupocie naukowców. Jest bowiem eksperymentem genetycznym, a jego obojętność jest nieprzemyślanym skutkiem. Wszystko jednak zaczyna się zmieniać, kiedy spotyka Karola, chłopaka swojej siostry, który natarczywie proponuje mu przyjaźń.
Opowiadanie z kategorii LGBT, pisane na przełomie 2015-2016 roku.


Potok Słów - cena ebooka: 7,01zł // mój zysk: 3,99zł

Kiedy Michał poznał Łukasza, nie sądził, że czas nauczy go pokory i miłości
Kolejne opowiadanie z kategorii LGBT. Pisane na przełomie 2015-2017 roku.


Podszepty Rokrocznego Wiatru - cena ebooka: 6,99 // mój zarobek: 3,98

Osiem krótkich opowiadań o różnorakiej tematyce - od utraconej przyjaźni, poprzez niepotrzebną śmierć aż po miłość.
Niektóre z opowiadań zostały wysoko nagrodzone w ogólnopolskich konkursach literackich.

Osiem one-shotów, z których jestem najbardziej zadowolona. Jak w opisie z beezar - niektóre z nich zostały nagrodzone, jak np. "Deszcz Grzeszników" czy "Zakwitły Forsysycje". Ebook, z którego jestem najbardziej dumna.

Jeżeli lubicie czytać w formie elektronicznej - polecam wam ostatnią pozycję. Jestem naprawdę zadowolona ze swoich krótkich form.

Jeżeli spodobała Ci się któraś z płatnych pozycji, a prowadzisz bloga z recenzjami - odezwij się na maila, a dostaniesz coś, co nazwałabym "egzemplarzem recenzenckim" w zamian za szczerą opinię na temat tekstu.

popsuty.kran@gmail.com